Milog – Niemiecka płaca minimalna

Praktycznie w każdym cywilizowanym kraju obowiązują pewne minimalne stawki wynagrodzeń za pracę. W Polsce mamy minimalną pensję obowiązującą w przypadku zatrudnienia na umowę o pracę. Obecnie (18.06.2015r.) wynosi 1750PLN brutto. Przyjmując średnią ilość godzin pracy na poziomie 168h - wyjdzie około 10.5PLN/h. Minimalna pensja z każdym rokiem rośnie, w 2016r Rząd zaproponował wzrost do poziomu 1850PLN - jednak nadal trwają negocjacje ze związkami zawodowymi w tej sprawie. Cofając się wstecz, w 2000 roku wynosiła ona 700PLN brutto a więc można zauważyć wzrost o 150% w ciągu piętnastu lat. Czy to odzwierciedla wzrost kosztów życia? Niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie, z resztą nie o tym będzie tutaj mowa.

Od pewnego czasu mówi się głośno o ustawie płacy minimalnej w Niemczech. Nakazuje ona wypłacać minimalne wynagrodzenie pracownikom wykonującym swoje obowiązki na terenie Niemiec. Stawka została określona na poziomie 8,5 Euro za godzinę pracy czyli ok 35PLN/h.

Obecnie wykonuję pracę na stanowisku biurowym związanym oczywiście z transportem. Długo pracowałem jako kierowca i nadal wykonuję pojedyncze transporty. Zawsze staram się patrzeć na każdy aspekt obiektywnie. Zarówno od strony szefa jak i interesów kierowcy. Żeby „wilk był syty i owca cała” Postaram się teraz zająć podobne stanowisko w tej sprawie, zwłaszcza, że zdobyłem już trochu wiedzy z drugiej strony branży i moje zdanie może być jeszcze bardziej obiektywne. Spróbuję również przewidzieć następstwa stosowania się do niemieckich przepisów.

Zacznę może od strony kierowcy bo po tej stronie mam większe doświadczenie, poza tym - lubię to robić:-)

Pomimo, że nie jeżdżę już tyle co kiedyś na bieżąco przeglądam ogłoszenia o pracę dla kierowców. Niestety muszę stwierdzić, że stawki za tą pracę od wielu lat niewiele się zmieniły. Pojawiające się ogłoszenia o pracę często pochodzą z firm, które szukają pracowników od zawsze. Jeśli w firmie jest zapotrzebowanie na kierowców to znaczy, że albo się rozwija albo warunki pracy nie sprzyjają jej wykonaniu i rotacja pracowników jest duża. Jednak wszystkie oferty łączy to samo: płaca, która od wielu lat się nie zmieniła lub tylko nieznacznie.

                                                Gdzieś na trasie w zachodniej Hiszpanii

Uważam, że praca kierowcy jest za nisko wyceniania. Niestety bardzo często przez samych kierowców którzy godzą się pracować na niekorzystnych warunkach. 

Ale zaraz mnie ktoś zripostuje wymieniając że kierowca zarabia cztery czy pięć tysięcy. W sumie to nie aż tak mało...  Mogę wymienić mnóstwo racjonalnych powodów potwierdzając moją tezę że jednak to nie jest wiele. Jednym z nich są moje prywatne doświadczenia. W przeciągu 10 lat przeszedłem dwie operacje. A zdrowie jest bezcenne. 8,5E/h to około 1700EUR, przyjmując 190h pracy kierowcy w miesiącu, daje wynik około 6500PLN brutto. Fakt, nie jest to mało, jednak ta praca jest warta tych pieniędzy ze względu na utratę zdrowia. Pamiętamy niedawne strajki górników. Górnik żyje 1/3 krócej od reszty społeczeństwa. Spowodowane jest to szeregiem szkodliwych warunków pracy, które wykonuje. Musi zarobić w 2/3 na resztę życia. Nie patrzmy na wyliczenia ile ma kasy i innych przywilejów. Ten zawód jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i niewiele znajdzie się osób chętnych do pracy kilometr pod ziemią. Mnie przynajmniej tam nie ciągnie, mimo że można zarobić dużo więcej niż na szoferce. Podobnie jest z kierowcą - Niewielu się znajdzie chętnych do kilkutygodniowego zamieszkania w kabinie ciężarówki, spania na parkingach i mycia wodą z bańki

 

.

Inną kwestią którą trzeba poruszyć jest opłacanie składek zdrowotnych i chorobowych. Odprowadzając składki ze swojej pensji, które również płaci mój pracodawca na spółkę „kupujemy” od państwa Polskiego opiekę medyczną. Staram się więc korzystać ile mogę z tego na co się składam z całym narodem. Pracując jako kierowca międzynarodowy niestety nie mam ku temu pełnych możliwości bo większość czasu spędzam poza granicami kraju. Już nie raz musiałem zrezygnować z wizyty u specjalisty medycznego na, którą czekałem kilka miesięcy. Teraz czekam na wizytę u neurologa, której termin mam na kiedyś tam. Nie pamiętam dokładnie kiedy ale zapisywałem się nie dawno więc pewnie jeszcze z pół roku:-) Przypomnę, że przy tych kwotach to kilkanaście tysięcy złotych rocznie z tytułu składek, które odprowadza się również na emeryturę. W drugim przypadku jednak, im wyższa składka tym lepiej, by godnie żyć na starość. Najlepsze rozwiązanie wydaję się być gdzieś pośrodku.

Tymczasem Niemiec nakazuje mi zarabiać nie mniej niż 8,5 euro i kropka. Co gorsze nakazuje mi pokazać mój kwitek z wypłatą co jest dla mnie abstrakcyjnym pomysłem pozbawionym w zupełności zasad tolerancji. To ja decyduję ile zarabiam i nie zamierzam nikomu pokazywać za jaką stawkę pracuję. Wysokość wynagrodzenia zaliczam do osobistych danych, jak status majątkowy czy partnerski.

.

.

Ostatnio coraz częściej zaglądam do konstytucji RP z 1997 roku, w której znajduję Art. 47, 51.

Art. 47. Każdy ma prawo do ochrony życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.

Art. 51. Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby.

Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym.

Zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji określa ustawa.

 

Nie przypominam sobie jednak aby powstała zgodnie z konstytucją RP ustawa, która zezwoliłaby na ujawnianie moich danych osobowych Niemcom. Abym mógł się dostosować do Niemieckich przepisów muszę mieć wytyczne rządu RP. Po pierwsze nie wiem jak to zrobić a po drugie nie mam do tego prawa. Nie mam zamiaru ujawnienia informacji o swojej osobie dopóki nie zmusi mnie do tego ustawa, której obecnie nie ma.

.

.

Dla poszerzenia swojej wiedzy w tym temacie udaję się jednak do źródła i podmiotu, który został wyznaczony do egzekwowania niemieckich nowości, czyli na stronę Urzędu Celnego Niemiec.[1]

Znajduję oczywiście ową ustawę ale tylko w niemieckim języku, ściągam i mam.

Jednak jeśli ją zaniosę do tłumacza przysięgłego czy przetłumaczy ją prawidłowo? Ustawy mają to do siebie, że jedno słowo lub literka zmienia zupełnie sens postanowienia. Jeśli oddam ją do innego tłumacza jest duże prawdopodobieństwo, że mogą tłumaczenia się różnić. Jeśli chcę 35PLN/h muszę być pewny, że mam podstawy prawne by się tego domagać i tyle płacić patrząc od strony pracodawcy. Na stronie niemieckiego urzędu celnego nie ma polskiego tłumaczenia więc nie ma oficjalnej wersji ustawy, do której mam się stosować.

 Udaję się więc do reprezentantów narodu czyli rządu. Najpierw do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.[2] Niestety nie znajduję oficjalnego stanowiska w tej sprawie.

Szukam dalej, idę więc do Ministerstwa Transportu, którego… w naszym kraju nie ma. Branża, która buduje 10% PKB i zatrudniająca ponad milion pracowników nie ma swojego resortu!!! Przeżyłem nie małe zaskoczenie. Obowiązki tego ministerstwa od 2007 sprawuje Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Trochu szeroki i pojemny  zakres obowiązków ale próbuję. Szukam czegoś na temat Niemców, ich genialnego pomysłu i… Niczego nie udaje mi się znaleźć.

Nie ma oficjalnego stanowiska Rządu w tej sprawie i nie za bardzo wiem jak działać. Zarówno jako kierowca jak walczyć o swoje  8,5Euro oraz na jakiej podstawie. Z drugiej strony - jako pracodawca - nie posiadając wytycznych w jaki sposób to rozliczyć oraz wiedzy kto zapłaci za koszty, które dodatkowo poniosę w związku z nową ustawą. Dotarły do mnie informacje, że polskie firmy zostały wezwane do zgłoszenia swoich pracowników do niemieckiego urzędu skarbowego ale nikt im nie powiedział jak to zrobić i czy w ogóle mają obowiązek to zrobić.

Z tego co się orientuję Niemcy wysyłają wszelkie pisma i formularze w języku niemieckim. Stając po stronie pracodawcy muszę zatrudnić tłumacza, który przetłumaczy mi te teksty. Jeśli mam kilka ciężarówek policzę samodzielnie czas pracy swoich pracowników w Niemczech. Jeśli zaś mam już sporo obowiązków oprócz tłumacza mam jeszcze koszty w związku z dodatkowym etatem, który specjalnie do tego celu muszę stworzyć. Albo zapłacę wszystkie godziny po 8,5 albo czekają mnie dodatkowe czynności do wykonania. Dla małego przedsiębiorstwa, które prowadzi małżeństwo to może być poważne obciążenie. Stając na miejscu przedsiębiorcy wolałbym podzielić kasę, którą mam  wydać na tą całą zawieruchę medialną między siebie i swoich kierowców niż tworzyć kolejne stosy niepotrzebnej biurokracji w obcym języku. Pojawiają się również symptomy kolejnych państw chcących wprowadzić podobne wymogi.

 

 

Zmierzając do sedna tego wywodu, Niemcy uderzają tym posunięciem przede wszystkim w małe przedsiębiorstwa. Myślę, że nie mają na celu dobra polskiego kierowcy tylko obronę swoich interesów, którym zagrażają polskie firmy transportowe. Podobny cel mają francuskie ustawy o zakazie odbierania  tygodniowych odpoczynków w kabinie. Na niekorzyść polskich przedsiębiorców muszę stwierdzić, że mają rację. Ja też broniłbym swoich interesów na swoim rynku, nawet niestandardowymi metodami. Od tego zależałby mój byt. W tych krajach branża transportowa również buduje PKB, dając tysiące miejsc pracy.

Polski przedsiębiorca nie liczy się z tak wysokimi kosztami pracy swoich ludzi jak francuski czy niemiecki. Biorąc ładunek w kabotażu, z którym się wiąże krótka trasa: 200-400km,  istotny jest czas pracy czyli czynności ładunkowych, nie jazda. Koszty samego transportu (eksploatacji) będą zbliżone. Czas pracy pracownika w Polsce kosztuje ok. 3EUR/h (oczywiście jeśli szofer wklepie w tachograf symbol młoteczka lub nie zatrudni się na jakieś „śmieciówce”). Francuski czy niemiecki przedsiębiorca transportowy w tym starciu konkurencyjności nie ma szans. To w utracie rynku kabotażów i niedalekich tras czują zagrożenie rynki transportowe Niemiec czy Francji dlatego jesteśmy świadkami takich wydarzeń.

 

Nie mówię o długodystansowym transporcie międzynarodowym. Tą specyfikę przejmują nacje wschodnie. Niemiec czy Francuz nie pojedzie w tygodniową trasę nie mówiąc już o kilku tygodniach. Woli wrócić na bazę codziennie, iść do domu, itd. „Tamten” transport po prostu nie chce tego robić, poza tym nie ma chętnych kierowców do wykonywania tak długich tras. My wypełniamy lukę w gospodarce dlatego nie jesteśmy w tym przypadku konkurencją.

Ostatnio w mediach spotykam się z doniesieniami o kolejnych represjach na firmach transportowych ze środkowo-wschodniej Europy. Złośliwe malowanie ciężarówek, cięcie naczep i kradzieże są codziennością. Cierpią na tym firmy świadczące usługi w transporcie międzynarodowym długodystansowym, które nie stanowią konkurencji dla lokalnych przedsiębiorstw tych państw. Społeczeństwo jednak tego nie rozumie i zapobiegawczo walczy o swoje interesy. Ale jak mają rozróżnić na parkingu kabotażowca od międzynarodowca? Dostaje się równo wszystkim. Przedsiębiorcom bo nie mają wyników i zarazem kierowcom bo nie mają z czego otrzymać premii. Pobudka z pociętą plandeką nie należy do przyjemności. Traci również na tym klient bo zamiast jechać na terminowy rozładunek jedziemy naprawiać samochód.

Źródło: http://40ton.net/ciezarowki-z-polski-i-innych-krajow-europy-wschodniej-pomalowane-farba-na-parkingu-we-francji/

Jak znaleźć rozwiązanie tej sytuacji korzystne dla jednej i drugiej strony?

Każdy musi znaleźć odpowiedzieć na to pytanie sam. Odpowiednio wyceniając i szanując swoją pracę. Powinien myśleć o tym zarówno transportowiec negocjując stawkę za transport, a także kierowca ustalając warunki i wysokość wynagrodzenia za swoją pracę. Nie karmmy patologii transportowych biorąc ładunki za grosze i nie zatrudniajmy się na śmieciowych warunkach to nie będą się pojawiać takie pomysły jak Milog.

.

[1] http://www.gesetze-im-internet.de/milog/

[2] http://www.msz.gov.pl/pl/